[pierwotnie opublikowane na moim profilu LinkedIn]
Mam dla was coś nowego: serię artykułów opisujących pewien szczególny typ pracownika.
Zaczniemy od definicji i rozpoznania tematu. Druga część opisze przykład. Trzecia – to niespodzianka!
Znasz osobę w swoim zespole, która wydaje się być dobra we wszystkim? Mam na myśli dosłowną definicję słowa „dobry”. Nie mistrzowski. Dobry.
Ich nazwy stanowisk nijak się mają do tego, czym faktycznie zajmują się na co dzień.
Zastanówcie się i napiszcie jakie osoby i nazwy stanowiska kojarzą wam się z takim opisem. Dla mnie to:
Wychodząc spoza IT możemy jeszcze łatwiej takie osoby zlokalizować. No bo przecież każdy z nas kojarzy złote rączki.
Szczególnie jednak spodobało mi się jedno określenie: Wildcard Person.
Napotkałem w Internecie na to właśnie pojęcie (link do artykułu) i olśniło mnie. Autor naprawdę trafnie wszystko opisał. (@Robert Merki – thanks for your article! I’m introducing it to the Polish audience).
Stworzył nawet Job Board dla właśnie takich osób, ale niestety nie przetrwał próby czasu (może warto spróbować jeszcze raz? RocketJobs.pl – nie szukacie nowego pomysłu?)
Artykuł tak dobrze odzwierciedla moje odczucia, że częściowo przeniosę go 1:1.
Wracając do definicji:
“A Wildcard is a person who can take on many different roles as needed. They are fundamentally problem solvers who enjoy tackling new challenges. A Wildcard’s role at any given time is dictated by the problem that needs solving.”
Niczym Joker. Dzika karta. Może zastąpić każdą inną kartę. Lub rolę w zespole!
„Their job titles bear no resemblance to what they actually do on a daily basis, which also makes them hard to find and describe”
Tak jak pisałem powyżej: nazw jest wiele. Boje się pomyśleć ile osób posiada sprzeczne ze sobą etykiety zawodowe.
„Sometimes their official titles are hilariously out-dated, but everyone knows what they do, so it doesn’t matter.”
Dla wszystkich innych może rzeczywiście nie jest to problemem. Ale dla nich samych – to jednak coś innego.
Takie osoby mają swoje wady i zalety. Potrzebują odpowiedniego środowiska, aby się nie męczyć, ale koniec końców:
Wildcards get shit done.
Przeszukałem Google Scholar, ale niestety nie znalazłem żadnych źródeł naukowych dotyczących tego tematu.
Czyżby jest pole do wypełnienia tej luki?
Wracając do Mięsna Paczka.
Pojawił się bardzo ciekawy artykuł na Spider’s Web z mocnym tytułem: „Polska firma rozbija skostniałą branżę. Zatrudniła ludzi, którym AI nie dorasta do pięt„.
Pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów.
„…szef polskiego startupu Mięsna Paczka Damian Kopecki. Jego firma składa się dzisiaj głównie z tzw. „spinaczy”. Zdaniem Kopeckiego to właśnie oni są przyszłością rynku pracy…”
Firma radzi sobie całkiem nieźle, więc coś rzeczywiście jest na rzeczy.
Czy w takim razie wszystko idzie jak po maśle?
„Proces rekrutacji kolejnych spinaczy nie jest jednak taki łatwy. Wyzwaniem okazało się (i wciąż jest!) sformułowanie ogłoszenia rekrutacyjnego w taki sposób, by wszechstronni kandydaci dowiedzieli się, że są pożądani i są dla nich role w takich firmach jak Mięsna Paczka, ale też, żeby wiedzieli, na co się piszą i czuli się z tym komfortowo. W typowych ogłoszeniach o pracę wszystko skupione jest przecież wokół merytoryki czy specjalizacji kandydatów.”
Zgadzam się. To ciężkie jednak dla obu stron.
Spróbujmy znaleźć takie osoby na LinkedIN:
Są takie osoby!
Ale jest ich niecałe 200…
Odkryłem dzięki temu stronę Anna-Maria Siwińska – pisze tam o jej perspektywie na to pojęcie. Anno, chętnie usłyszę Twoje zdanie na ten temat w komentarzu jeśli o czymś zapomniałem lub przekręciłem :)
Zgodzimy się, że Wildcard people:
Obie strony jednak mają problem z komunikacją i wzajemnym znalezieniem się, aby wykorzystać swój potencjał i wnieść ogromną wartość do biznesu!
Uważam, że problem polega na
Dlaczego?
O tym opowiem w następnym artykule! Na własnym przykładzie.
W poprzednim artykule wyjaśniłem kim są i co robią tzw. Wildcard People (to jedna z wielu nazw!)
Teraz przełożę to na własne doświadczenie, żebyście zobaczyli jak to wygląda w praktyce. Od samego początku!
Zacząłem typowo poprzez:
Doświadczenie zdobywałem biorąc udział w konkursach internetowych.
Pamiętam, że prawie równo 10 lat temu (mając 13 lat) wygrałem konkurs organizowany przez Playstation Polska:
Prowadziłem wtedy oficjalny profil z bardzo dużymi zasięgami na FB i ludzie myśleli, że jestem oszustem bo… pisałem zbyt poprawnie i składnie.
To pokazało mi, że nawet podstawowe umiejętności (kreatywne operowanie tekstem czy grafiką) warto wznieść na wysoki poziom.
To odróżnia od innych.
Nadszedł czas wyboru studiów. Ważna decyzja. Ale dla Wildcard? Coś strasznego – spróbuj wybrać jeden kierunek z tylu możliwych.
Byłem wtedy zafascynowany biografiami słynnych fizyków. Świetnych gości, którzy przekraczali granice wiedzy i objaśniali tajemnice świata. (ale i też zapewniali dobre anegdoty!)
Dlatego też rozpocząłem studia na świetnym Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Ale wizja lat spędzonych w bibliotece zamiast na przedsiębiorczości spowodowała, że zrezygnowałem.
Z wysoce abstrakcyjnej fizyki pod wpływem impulsu wylądowałem w Politechnice Warszawskiej, ale to znów nie było to. Wreszcie studiowanie Informatycznych Technik Zarządzania na WIT okazało się strzałem w dziesiątkę.
To nauczyło mnie jednego – warto szukać ścieżki dla siebie i czasami po prostu odpuścić.
W pierwszej pracy jako „Specjalista IT” dostałem wolną rękę na działanie, bo wręcz tryskałem pomysłami.
Największe osiągnięcia to:
Być przedsiębiorcą – chciałem tego zaznać.
Przez ponad rok prowadziłem jednoosobową działalność gospodarczą i zajmowałem się głównie pracami nad rozwojem marki i e-commerce. Np. GresOUTLET.
Odświeżające doświadczenie. Nie jest lekko prowadzić firmę!
Wielkie podziękowanie składam na ręce mojego mentora Michał Guzowski.
To on wprowadził mnie w świat kreowania marki osobistej i poważny świat IT.
Zacząłem do tego wszystkiego dokładać kolejne rzeczy:
Podczas tworzenia swojego brandu zapragnąłem się jakoś zdefiniować, ale… nie potrafiłem.
Ciążyło mi to i nie wiedziałem jeszcze o Wildcard People.
Teraz jest już lepiej. Nie staram się opisać kim jestem, ale to co robię.
Na przykład poprzez:
Bezpośrednio przez moją aktywność internetową zostałem dostrzeżony i zaproponowano mi pozycję CIO w firmie casana.
To nowa firma z branż manufacturing & construction, którą trzeba było poukładać wedle nowej misji i wizji. To firma, która ma duże aspiracje oraz zasoby (m.in. hala produkcyjna o powierzchni ponad 3000 m^2).
Miałem przyjemność aktywnie uczestniczyć we współtworzeniu praktycznie każdego elementu firmy:
Wszystko układało się fantastycznie…
Zdarzył się jednak czarny łabędź i postanowiłem nagle ustąpić ze stanowiska.
Jako przykład podałem Wam… całe moje dotychczasowe życie, więc mamy dobry materiał na przeanalizowanie zjawiska.
Mimo, że to wszystko to nie dziesiątki lat, to dzięki różnorodności aktywności nabrałem mnóstwo obycia, pewności siebie i doświadczenia. I dowiedziałem się, że najważniejsi są…
Ludzie. Nie software, czy podmiot gospodarczy. Nawet nie Chat-GPT. To ludzie są najważniejsi.
Szczeglnie dobrzy nauczyciele, mentorzy.
O mentoringu szerzej pisałem tutaj – polecam sprawdzić jak ja to widzę (i jak możemy razem współpracować!)
2. Kreatywność w rozwiązywaniu problemów
Znajomość różnych technik, metodyk, wyzwań z różnych stanowisko tworzy mieszankę umiejętności łączenia kropek i znajdowania rozwiązań.
3. Get Shit Done
Cenię sobie dowożenie. Dlatego nie myślę tylko o nowych konceptach, nowych rzeczach, ale dowożę to co obiecałem. I dokładam coś od siebie.
Zachęcam do przeczytania tej dyskusji na Hacker News. Nie wszyscy chwalą Wildcard People! Mają słuszność, ale każdy przypadek jest inny.
1. Procesy rektutacyjne
Skoro wiele rzeczy robiło się dobrze, ale nie „mistrzowsko” to jak to ująć w CV?
Czy nadmiar doświadczeń spoza szukanej przez rekrutera dziedziny działa na niekorzyść?
Jak w ogóle wybrać to co należy opisać?
2. Samookreślenie się
Jak w głowie poukładać sobie samego siebie? Jeżeli ktoś pyta czym się zajmujesz to najczęściej oczekiwana odpowiedź to „Jestem X!”.
A co jeśli nie potrafisz tego dobrze opisać?
3. Pokusy
Dużym niebezpieczeństwem jest uleganie pokusom i rozpraszanie się. Jestem w stanie sobie wyobrazić Wildcarda, który narobi więcej szkody niż pożytku.
Pokora, cierpliwość i dowożenie. Tego trzeba na pierwszym miejscu.
A na nowe pomysły znajdzie się odpowiedni czas.
© Copyright Wojciech Szczepanik
Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.